Moim zdaniem dzięki czytaniu człowiek się rozwija, a to, co w nim rozwija się najszybciej, to jego wyobraźnia. Opinia ta odróżnia mnie od Franciszka Kacyniaka - człowieka, który w wydawnictwie Vectra wydał książkę pod tytułem "Osiem".
Książka podobno okazała się sukcesem. Gdybyście przejrzeli internet - stwierdzilibyście, że zbiera pozytywne recenzje, a przyglądając się tym recenzjom bliżej... na razie nie przyglądajmy się im bliżej.
Książka posiada swój profil na FB:
Książka podobno okazała się sukcesem. Gdybyście przejrzeli internet - stwierdzilibyście, że zbiera pozytywne recenzje, a przyglądając się tym recenzjom bliżej... na razie nie przyglądajmy się im bliżej.
Książka posiada swój profil na FB:
https://www.facebook.com/pages/Osiem-Franciszek-Kacyniak/1505131126441867?fref=ts
Podobnie jak człowiek, którego nazwisko widnieje na okładce:
https://www.facebook.com/franciszek.kacyniak?fref=ts
Ale do rzeczy:
- (...)Ja sam nie kupuję, ani nie pożyczam książek - mówi pan Kacyniak w jednym z udzielonych wywiadów - minus tego taki, że niewiele czytam. Ale jest i plus, że nie powielam stylu innych pisarzy, bo ich po prostu nie znam.
Tam, gdzie pan Kacyniak znajduje plusy ja widzę minus namalowany ławkowcem.
Jednak do przeczytania "Osiem" zachęciła mnie Czytelniczka Joasia (pozdrawiam), która podesłała mi dwie strony z sugestią bym ABSOLUTNIE KONIECZNIE poznał całość.
Tak czynię.
"Osiem" opowiada o życiu mężczyzny przeżywającego kryzys dojrzewania i będącego nieodpowiedzialnym, marzącym o zdradzeniu swojej kobiety gnojem.
Banał.
Jedyne, co w "Osiem" mnie urzekło to sporo zabawnych fragmentów gry słownej i celnych spostrzeżeń.
Urzekły mnie, bowiem sam je napisałem.
A tak się niestety składa, że nie nazywam się Franciszek Kacyniak tylko całkiem inaczej.
Książka zaczyna się niezrozumiałym wstępem i właściwie od razu daruję sobie komentowanie jej wartości merytorycznej czy... artystycznej. "Autor" podjął się tego zadania na bardzo wielu forach i skoro chciało mu się chwalić samemu - musi w swój kunszt wierzyć.
Skupię się na podkreśleniu zbieżności treści (wydanej jesienią 2014) książki z blogiem.
Zatem:
Asia podesłała mi to:
Pamiętacie tekst o wyjściu do kina? http://www.idziesiec.pl/2014/06/o-tym-jak-z-najmilsza-poszlismy-do-kina.html
(...) - i10, nie uważasz, że zbyt rzadko wychodzimy razem? - ...i w bardzo nieprzezroczysty sposób stanęła pomiędzy mną a zawierającym ów stenogram monitorem.
Po tej lekturze przyglądam się książce bliżej.
Druga strona pierwszego rozdziału.
Zatem:
Asia podesłała mi to:
Pamiętacie tekst o wyjściu do kina? http://www.idziesiec.pl/2014/06/o-tym-jak-z-najmilsza-poszlismy-do-kina.html
(...) - i10, nie uważasz, że zbyt rzadko wychodzimy razem? - ...i w bardzo nieprzezroczysty sposób stanęła pomiędzy mną a zawierającym ów stenogram monitorem.
- No - spróbowałem wychylić się trochę w prawo, jednak widok zasłonięty był definitywnie, choć nie mogłem nie spostrzec, że w sposób kształtny.
- Co "no"? - doleciało z góry.
- To, co powiedziałaś - wychylenie w lewo też nie pomagało, za to bardziej widoczny stawał się odsłonięty fragment biodra. - Zgadzam się z tobą, kochanie. Zawsze się zgadzam.
- Doskonale. Więc zaproś mnie do kina.
- Czemu? - odsunąłem się razem z fotelem i oczom moim ukazała się jedynie prawa krawędź ekranu. Ta z reklamami. Zaś stojąca przed nią cała postać Najmilszej oświetlona była od tyłu bladoniebieskim światłem. Jakby sylwetka superlaski z przyszłości przysłanej żeby mnie zamordować...
- Nie słuchasz mnie, prawda?
- Oczywiście. Znaczy... - popatrzyłem na nią - ...oczywiście, że cię słucham. Chcesz iść do kina. Idź. Pozwalam.
W ostatniej chwili uchyliłem się przed spopielającym spojrzeniem. Miejsce, w którym jeszcze przed momentem trzymałem głowę - poczerniało i zaczęło się dymić.
- Nie proszę cię o pozwolenie i10, tylko stanowczo, jasno, wyraźnie i nieubłaganie żądam, żebyś mnie zaprosił.
- No wiem przecież, wiem - spojrzałem na nią i zarechotałem. - A mogę cię zaprosić, a ty pójdziesz z Monisią?
- Nie - superlaska tupnęła. - Zaproś mnie Z TOBĄ! Za rzadko gdzieś wychodzimy...
...właściwie musiałbym Wam wkleić cały tekst z bloga.
...właściwie musiałbym Wam wkleić cały tekst z bloga.
Franciszek Kacyniak wyciął z niego kilka słów, kilka zmienił i całość nazwał "Rozdziałem 5".
U niego też skończyło się zrywaniem źle przyklejonych naklejek.
U niego też skończyło się zrywaniem źle przyklejonych naklejek.
Po tej lekturze przyglądam się książce bliżej.
Druga strona pierwszego rozdziału.
tekst na blogu: http://www.idziesiec.pl/2013/09/o-tym-jak-robiem-zupe.html
(...)Rzucam okiem na kartkę. Najmilsza bazgroli jak lekarz. Cierpiący na dysleksję niewidomy wędrowny arabski lekarz wielbłądów. Ale praktyka czyni z mistrza mistrza, więc trochę deszyfruję (...)
(...)Rzucam okiem na kartkę. Najmilsza bazgroli jak lekarz. Cierpiący na dysleksję niewidomy wędrowny arabski lekarz wielbłądów. Ale praktyka czyni z mistrza mistrza, więc trochę deszyfruję (...)
Ta sama strona:
na blogu: http://www.idziesiec.pl/2013/09/o-tym-jak-zgodziem-sie-zeby-najmilsza.html
Są takie chwile w życiu, kiedy mężczyzna musi podnieść głowę, zacisnąć zęby i dalej zmierzać drogą, którą zawsze zmierzać zamierzał. A ponieważ to nie była jedna z takich chwil, po prostu zawiozłem dziewczyny do najlepszej drogerii, jaką znam. (...)
Książka:
Blog: http://www.idziesiec.pl/2013/09/efekt-motyla.html
...Duża Gęba siada koło niej, obie obwieszone złotem, pierścieniami, łańcuchami jak choinki. "W maju"? - myślę.
Tu pozwolę sobie poczynić uwagę:
Zmiana maja na marzec zniszczyła dowcip. Połowa moich znajomych w marcu nadal ma choinki i nie zobaczyliby w tym nic śmiesznego. A w maju... no kto ma choinkę w maju?
Idźmy dalej.Blog: http://www.idziesiec.pl/2013/09/efekt-motyla.html
...Duża Gęba siada koło niej, obie obwieszone złotem, pierścieniami, łańcuchami jak choinki. "W maju"? - myślę.
Tu pozwolę sobie poczynić uwagę:
Zmiana maja na marzec zniszczyła dowcip. Połowa moich znajomych w marcu nadal ma choinki i nie zobaczyliby w tym nic śmiesznego. A w maju... no kto ma choinkę w maju?
Książka:
Na blogu: http://www.idziesiec.pl/2013/09/o-tym-jak-obejrzaem-mecz.html
(...)Więc kiwam głową minimalnie krzywiąc usta, żeby wyglądało, że myślę (...)
Teraz dłuższy fragment książki:
i dla porównania blog: http://www.idziesiec.pl/2014/02/o-tym-jak-sprzedawalem-odzywki.html
(zwracam uwagę, że platforma blogowa w każdym adresie po "idziesiec.pl/" dodaje miesiąc i rok opublikowania wpisu)
– Poproszę coś dla mojego Piotrusia – powiedziała stając w drzwiach. - Byle nie to co ostatnio, bo nie chciał żreć.
Pierwsza myśl – przysłał ją wybredny wnuczek robiący masę. Sam mógł skubaniec przyleźć, a nie babcią się wysługuje! Druga myśl – ale co chce kupić? Pewnie odżywkę, a tego są setki - więcej białka, mniej białka, z dodatkami, bez dodatków, smaki też są różne, który konkretnie nie przypadł do gustu wyrodnemu Piotrusiowi? Nie zgadnę.
– Piotruś napisał jakąś kartkę?
Zapadło milczenie. W ciszy klekotał wiatrak zamontowanej nad drzwiami nagrzewnicy. Patrzyłem na babcię, babcia patrzyła na mnie. Głucha może?
– Co? – odezwała się pierwsza.
– Czy Piotruś napisał, co ma pani kupić? – starałem się mówić głośno i wyraźnie – Albo powiedział? Mamy sporo środków – wskazałem za siebie palcem z miną, wyrażającą żal, że mamy aż tyle środków – i sporo smaków.
– Mój kot nie pisze i nie mówi – to był głos osoby, która nie pozwoli robić z siebie wariatki.
Piotruś zmienił się w Wojtusia. Niech żyje (iście franciszkańska) kreatywność.
Na kolejnej stronie trafiam na opis samochodu. Otóż auto "autora" książki...:
Matiza już znacie, dość dokładnie został opisany na przykład tutaj:
http://www.idziesiec.pl/2013/09/o-samochodzie.html
(...)Zacząłem od rzeczy najważniejszych – obszedłem samochód i po kolei sprawdziłem koła. Były wszystkie. Przy okazji zauważyłem, że auto coraz bardziej przypomina geparda. Zwłaszcza na progach i na nadkolach rude cętki zrobiły się mocno widoczne.
(...)
Pierwszą rzeczą jaką zobaczyłem stawiając bagaże przy pojeździe była kałuża oleju. Drugą i trzecią rzeczą też były kałuże oleju. Olej leciał wszędzie...
Zabawna gra słów w książce:
I na blogu: http://www.idziesiec.pl/2013/12/awaria-pradu.html
Spojrzałem w kalendarz i pierwsze, w czym się zorientowałem, to że nie mamy kalendarza, w który mógłbym spojrzeć...
Książka:
Blog: http://www.idziesiec.pl/2013/09/efekt-motyla.html
Źle wróży godzina spotkania, dwunasta dziesięć, czyli na jedną osobę mają chyba przeznaczone dziesięć minut brutto, minus wejście, wyjście, zostaje osiem minut, co to za rozmowa, z Eminemem?
I tutaj, po rozmowie telefonicznej (głównego bohatera z... no, zgadnijcie z kim? Z dentystą!) akcja książki zaczyna się robić mętna i mdła, a czytanie zaczyna męczyć. Poza tym na widok takiego użycia napisanych przeze mnie słów chce mi się rzygać.
Ale jesteśmy dopiero na początku!
Przewracam na chybił trafił i znajduję kolejny fragment...
I kolejny...
Na razie odkładam książkę na półkę.
Wrócimy do niej.
Franciszek Kacyniak podpisuje egzemplarze "swojego" dzieła w księgarniach całej Polski. Zwykle w Empikach.
Nie wiem, czy pisze tam swoje nazwisko, czy podpisuje się moim pseudonimem, może powinien?
Wiecie co?
Żyć się, kurwa, odechciewa.