Pierwsze teksty jakie wyszły spod mojego pióra, nie zostały napisane żadnym piórem, tylko według świadka tego wydarzenia - mojej mamy - kredką świecową koloru czerwonego.
Ponieważ rzecz działa się w gospodarstwie dziadków na wsi, gdzie zawsze było mnóstwo zwierząt, postanowiłem opisać to, co widzę. Z niezrozumiałej dzisiaj przyczyny nie wybrałem krowy, świni, kury ani barana. Pierwszym napisanym na drzwiach stodoły słowem był "kot". Cóż, człowiek był młody i głupi. Na tyle głupi, żeby zapomnieć litery "t" w pierwszym napisanym wyrazie, więc w sumie wcale nie wiadomo, czy nie chciałem napisać "koń" albo nawet "Kołobrzeg"!