Po rozmowie z najbliższymi zrozumiałem, że nie mogę na nich liczyć i mimo, że oczami mojej wyobraźni widziałem chirurgiczne sztućce powbijane w oczy mojej rzeczywistości, podniosłem telefon, znalazłem i wybrałem numer do Automatycznego Centrum Informacji O Kolejkach NFZ, z którym rozmowy wyglądają mniej więcej tak.
Wszyscy, a przynajmniej wszyscy mieszkańcy Szczecina wiemy, a przynajmniej potrafimy sobie wyobrazić, jak w ostatniej dekadzie XX wieku, wieczorami to miasto wyglądało.
Błyskające neony, statki, rzeka, wąskie wilgotne i strome uliczki, po nich snuje się dym spalin zaparkowanego na chodniku Audi 80, przez ryczącego z głośników Billy'ego Idola z rzadka tylko udaje się przedrzeć klekotowi portowych żurawi.
Teraz wyobraźmy sobie typową szczecińską kamienicę.
No więc tak:
Najmilsza wyzdrowiała, jednak uszkodzenia centralnego ośrodka nerwowego okazały się na tyle wielkie, że kompletnie przestała się mnie słuchać, o wykonywaniu poleceń nie wspominając.
Jest to doświadczenie straszne - ci z Was, którzy są w związkach wiedzą jak jest mi ciężko, ale nie poddaję się wierząc, że moja miłość w końcu przezwycięży przeciwności.
Zacznijmy od kilku wyjaśnień: Jak można było zauważyć - od kilku tygodni nie pojawiały się nowe teksty. W założeniu Epizody miały być (i chyba nadal są?) blogiem rozrywkowym, wywołującym u Czytelników raczej uśmiech, niż smutek. Żeby to było możliwe - rozrywkowe powinny być teksty. A żeby takie były - w odpowiednim nastroju powinien być ich autor. Niestety, nie jest.
Nie ma. Nadal siedzę w szpitalu, OPERACJA SIĘ UDAŁA i wszystko zmierza ku dobremu, ale nie było czasu na tekst. Bo siedzę w szpitalu.
Lada dzień opiszę co i jak, zaglądajcie i proszę o cierpliwość.
W każdym razie wszystko gra i będzie dobrze.
To na razie tyle.
Tydzień temu byliśmy z Najmilszą na badaniu rezonansem magnetycznym. Wyniki miały być do odbioru za dwa tygodnie, ale wcześniej - wczoraj, wypadała wizyta kontrolna i nasz lekarz, doktor House miał do tych wyników dostęp. Wyszło, że są złe. Według House'a nie ma na co czekać, kolejna operacja odbędzie się w najbliższy piątek.
Na tegoroczny Light Move Festival wybraliśmy się w sobotę. Mieliśmy iść w piątek, ale przeziębienie, które przechodzimy wspólnie z Najmilszą zatrzymało nas w domu. Uznaliśmy, że mamy zbyt wysoką sumę temperatur, i że pójdziemy, gdy spadnie ona poniżej siedemdziesięciu pięciu stopni. Tak się stało dzień później.
Zakończyliśmy na tym, jak wygoniły mnie na korytarz, gdzie dodałem wpis z podziękowaniami i wyjaśnieniem, że prośba o modlitwę nie była żartem.. Przez najbliższy tydzień będę się modlił jeszcze kilka razy, ale sam, bowiem dojdę do wniosku, że lepiej nie przesadzać ze spamowaniem Niebios, żeby nie zostać umieszczonym na liście nawet nie to, że spamerów, co przywódców spamerskich grup zorganizowanych.
Ale na razie stałem na korytarzu czekając, kiedy i czy w ogóle będę mógł wejść na salę do Najmilszej...